Podniósł oczy i serce ścisnęło się z bólu. To był on. Ten sam mężczyzna, na którego czekał.
Nie od razu zrozumiał, że ten świat przestał być domem. Kiedyś był szczeniakiem, wesołym i nieposkromionym
Na zimnym asfalcie, pośród obojętnego miasta, zbudował sobie dom. Nie z cegły, nie z drewna, nie z tego
On nigdy nie potrafił krzyczeć. Nawet wtedy, gdy w domu rozlegał się ostry głos gospodarza, nawet wtedy
Siedział pomiędzy zardzewiałym kołem a starymi workami, jakby chciał zniknąć, rozpłynąć się w powietrzu