Wyobraźcie to sobie: cichy świt, stary człowiek ze zgarbionymi plecami i torbą pełną kości, kaszy, suchych kromek.
„Nie, to nie był strach. To było poczucie winy, którego nie da się zmyć.” To nie był zwykły szczeniak.
„Kiedy deszcz pada zbyt długo, nawet najsilniejsi przestają wierzyć, że kiedyś znowu wyjdzie słońce…”
Na przystanku było zimno i wilgotno, choć kalendarz pokazywał maj. Wiatr przeszywał na wskroś, drobny
Siedział przy przystanku. Mały, brudny, z poszarpaną sierścią i oczami, w których była tylko jedna myśl