Siedział przy zardzewiałym płocie, ciężko oddychając, i wyglądał bardziej jak cień niż pies.
Miał dwanaście lat. Był mały, chudy, z ogromnymi oczami, w których odbijało się niezrozumienie.
W zimnych kajdanach, w ciemnej mgle,Snuła nadzieję w cierpieniach swej.Jej oczy błagały: „Pomóż mi żyć”,Choć
Patrzył w noc bez lęku i drżenia,sam przeciwko stadu – tylko siła i pragnienia.Choć kły rozdzierały
Ona przytuliła do siebie malucha,Przez ból i strach – tylko blask w jej oczach.Najważniejsze dla niej