Zwierzę, które uznano za kojota, okazało się porzuconym psem — historia Luny

Kilka lat temu, pewnej nocy, Meredith Warfel znalazła nieoczekiwanego gościa w swoim ogródku w Arizonie: czworonoga, którego rozmiar i barwa sugerowały dzikiego kojota. Z czasem jednak zachowanie zwierzęcia zaczęło przeczyć pierwszemu wrażeniu — zamiast uciekać, zwierzę wielokrotnie wracało i spożywało posiłki pozostawione przez gospodynię.

Przez siedem nocy z rzędu zwierzę wybierało tarasowe meble Meredith na miejsce odpoczynku. Taka swoboda w korzystaniu z kanapy wskazywała na brak dzikich instynktów — to skłoniło ją do rozważenia innej możliwości: może to jednak pies, a nie kojot?

„Już po krótkim czasie było jasne, że dzikie zwierzę nie zamieszkałoby sobie na kanapie” — tak Meredith opisała swoją obserwację.

Aby ustalić pochodzenie zwierzęcia, Meredith zamieściła fotografie w lokalnych grupach — większość osób rozpoznawała na nich kojota. Meredith jednak obserwowała coś innego: płochliwość mieszającą się z ufnością, delikatność i brak agresji.

Co świadczyło o tym, że to pies, a nie kojot?

  • Zachowywał się spokojnie w obecności ludzi i na meblach
  • nie przejawiał zaborczości ani ataków obronnych
  • wygląd i rany wskazywały na długotrwały kontakt z pustynnym terenem

Żaden właściciel nie zgłosił się po zwierzę, więc Meredith przypuszczała, że ktoś pozostawił je na pobliskim szlaku turystycznym. Zwierzak był wyraźnie posiniaczony i obciążony kolcami kaktusa; poza tym widoczne były oznaki niedożywienia.

„Przyszła do nas bardzo pobita — z kolcami kaktusa w sierści i mocno wychudzona”, relacjonowała Meredith, opisując stan zwierzęcia przed przyjęciem go pod opiekę lokalnego schroniska.

Meredith zawiozła zwierzę do miejscowego towarzystwa opieki nad zwierzętami. Sprawdzono implantowany czip — bez skutku. Schronisko przetrzymało ją trzy dni, by upewnić się, że nikt nie zgłosi się po zaginionego pupila; w tym czasie Meredith odwiedzała ją codziennie.

Chociaż początkowo nie planowała adopcji, z czasem zrozumiała, że nie potrafi się rozstać z tym, kto wybrał jej ogród na bezpieczne schronienie. Nadała jej imię Luna — bo pojawiła się w świetle księżyca.

Luna szybko wrosła w rodzinę Meredith, która obejmuje dzieci, cztery koty i agaminę brodatą. Po odzyskaniu sił zaczęła pokazywać swój radosny, figlarny charakter: traktuje domowników jak rodzeństwo, uwielbia aportowanie Frisbee i spędzanie czasu na dmuchanym materacu w basenie, choć częściej woli dryfowanie niż pływanie.

Podsumowanie

Luna to przykład, jak pierwsze wrażenie może zmylić: zwierzę, które wyglądem przypominało kojota, okazało się porzuconym, przestraszonym psem. Dzięki czujności i empatii Meredith zwierzak otrzymał szansę na rehabilitację, ciepły dom i nowe życie. Historia pokazuje też, jak ważne jest sprawdzenie, zanim wyda się ostateczny werdykt — czasem to, co wygląda na dzikie, potrzebuje jedynie pomocy i miłości.

Оцените статью
Zwierzę, które uznano za kojota, okazało się porzuconym psem — historia Luny
Zjawiskowa historia o nadziei i odradzaniu się życia: Przygoda Krośka